W wielkiej rodzinie
Z Piotrem Gozderą, współwłaścicielem firmy Prima Auto w Warce pod Warszawą, rozmawia Jacek Dobkowski.
Jacek Dobkowski: – Prima Auto składa się nie tylko z serwisu ciężarówek, co jest w tej chwili najważniejsze w pańskiej firmie?
Piotr Gozdera: – Główna siedziba jest tutaj, przy Gośniewskiej 46 w Warce. Mieści się tu serwis samochodów ciężarowych, autobusów i dostawczych, poza tym serwis osobowych i dostawczych z wulkanizacją, Okręgowa Stacja Kontroli Pojazdów. Posiadamy stację demontażu pojazdów, która jest oddalona o jakieś 300 metrów. Mamy dwa sklepy motoryzacyjne, w Górze Kalwarii i Grójcu. Myślimy o rozszerzeniu serwisu ciężarowego ewentualnie o agro. Jeśli chodzi o mechanikę, mamy szeroki zakres w obu serwisach, wykonujemy dużo skomplikowanych napraw. Staramy się między innymi rozwijać w elektronice. W dziale ciężarowym zajmujemy się również tachografami.
JD: – Do tego wszystkiego potrzeba pracowników z określonymi umiejętnościami. Skąd ich wziąć?
PG: – Powiem szczerze, bazujemy na swoich ludziach, którzy do nas przyszli wiele lat temu. Niektórzy są za nami ponad 20 lat, niektórzy krócej. Jest to stabilna podstawa. Oczywiście szukamy ludzi z doświadczeniem, poprzez portale internetowe, również pocztą pantoflową. Mamy w Warce technikum i szkołę branżową, współpracujemy, przyjmujemy praktykantów. Co roku mamy ich około 10. Kiedyś młodzież była bardziej zainteresowana tymi tematami. Ktoś czasem został, przyszedł do nas do pracy. Teraz jest coraz trudniej. Uczniów uczęszcza tyle samo, klasy są wypełnione, ale zainteresowanie to już druga kwestia. Zdawalność egzaminów na końcu jest słabsza. Dużo czasu zabiera młodym ludziom internet. Taki przykład, praktykanci podczas przerwy szybko zjedzą i siedzą w telefonach. Kiedyś, jak mi opowiadali starsi stażem mechanicy, praktykanci w przerwie robili zawody, który szybciej wysprząta kanał. Wymyślali sobie zajęcia, pomagali mechanikom, pytali. A teraz trzeba przejrzeć telefon.
JD: – Czy jest sezonowość w naprawach i obsłudze pojazdów ciężarowych?
PG: – Teraz mamy sezon, latem. W okolicy mamy zagłębie owocowe, jabłka ale także inne owoce. Zaczyna się od truskawek, potem borówki, jabłka. Sezon dla nas trwa więc dość długo, ludzie potrzebują sprawnych samochodów ciężarowych. Poza tym, wiadomo, jak jest okres letni, to więcej się dzieje, na przykład na budowach. Ale również zimą też mamy sporo pracy, przykładowo niektórzy przygotowują wtedy samochody chwilowo nieużywane.
JD: – Żyje pan głównie z ciężarówek?
PG: – Nie traktujemy ciężarówek oddzielnie, patrzymy szerzej. Jeżeli w pewnym miesiącu jakiś biznes ma nieco gorszy okres, to inne biznesy się rozwijają. Jest takie uzupełnianie się. Wiadomo, co dzieje się na rynku logistycznym, transportowym, jest troszkę słabiej. To też wpływa na warsztat. Mamy w Warce znany browar, dużo ciężarówek rozwozi piwo. Niegdyś mieliśmy wielu klientów, okolicznych przewoźników związanych z browarem. Swego czasu browar wspierał mniejsze firmy transportowe, teraz to się zmieniło, weszli duzi przewoźnicy. W ogóle to pandemia dużo zmieniła, biorąc pod uwagę całokształt naszego biznesu, mówię nie tylko o ciężarówce, również o osobowych i dostawczych. Przed pandemią ludziom, tak uważam, żyło się dobrze, klienci chcieli w samochodach zrobić wszystko, zlikwidować nawet najmniejszy pisk, żeby samochód był idealny i żeby im służył. Wtedy były też niższe koszty, części i usług. Ludzi był na to stać, przedsiębiorcy mieli więcej pracy. Pandemia wywróciło wszystko do góry nogami. Na tę chwilę ludzie przychodzą i naprawdę pytają się o wszystko, co ile kosztuje, czy musimy to robić teraz? Teraz robimy to, co jest konieczne, żeby jeździć.
Chcielibyśmy, żeby w końcu zostały wprowadzone podwyżki na stacji kontroli pojazdów. Już tyle lat czekamy, ceny są urzędowe i niezmienne od 21 lat! Kiedyś, dzięki okręgowej stacji firma mogła się bardziej rozwijać. Teraz stacja tak naprawdę jest na granicy przetrwania, przy tych podwyżkach ogrzewania, energii, płac, w ogóle wszystkich kosztów.
JD: – Są jakieś ulubione, ciężarowe marki pańskich klientów?
PG: – Jesteśmy warsztatem wielomarkowym. MAN, Scania, DAF, jeszcze Volvo - te marki często są użytkowane przez klientów. Tak, do nas przyjeżdżają raczej po gwarancji. Oczywiście są też auta na gwarancji, z drobnymi sprawami, miejscowemu przewoźnikowi nie opłaca się, również czasowo, jeździć do ASO odległego o ileś kilometrów.
JD: – Prima Auto jest 100. warsztatem w sieci Q-Service Truck. Współpraca z Inter Carsem trwa od dawna?
PG: – Współpraca trwa od początków firmy, która została założona ponad 30 lat temu przez teścia, Włodzimierza Przybylskiego. Później oddał firmę córce Dagnie, mojej żonie. Jesteśmy z żoną współwłaścicielami. Firma zaczynała od mechaniki, jednocześnie prowadziła handel częściami. Inter Cars kiedyś przywoził części do sklepów i sklepy sprzedawały je po okolicy. Potem Inter Cars wprowadził własną dystrybucję do warsztatów. Muszę powiedzieć, że Inter Cars jest najszybszą firmą, przyjeżdża do nas pięć razy w ciągu dnia. Nie muszę posiadać zapasu części, zamawiamy je na bieżąco. Inter Cars ma największy stock magazynowy.
JD: – A samo wejście do sieci, dlaczego taka decyzja i co ona dała?
PG: – Wejście do sieci było takim naturalnym procesem. Współpracowaliśmy z Inter Carsem wiele lat, padła propozycja. Musieliśmy przejść audyt prowadzony przez niezależną firmę, mogliśmy dołączyć do sieci. Otworzył się wachlarz korzyści. Mamy lepszy dostęp do szkoleń. Mamy lepiej wynegocjowane umowy z dostawcami części, chodzi głównie o kluczowych dostawców Inter Carsu. Poznaję ludzi z branży, mamy spotkania on-line i na żywo. Mogę spojrzeć z innej perspektywy na branżę i na swój warsztat. Byłem w niejednym warsztacie należącym do sieci, można obejrzeć, wypytać. Wszystko jest takie przyjazne, pomocne, każdy to robi z uśmiechem na twarzy. Sieć zrzesza nas, jesteśmy jedną, wielką rodziną. Myślę, że to wszystko przełoży się na lepszą jakość obsługi klientów.
Niesamowite jest wsparcie ze strony pracowników sieci, na każdym szczeblu. Zaczynając od kierowcy, który dowozi części, jest naprawdę miły, sympatyczny, zawsze pomocny, poprzez doradców na infolinii, po managerów i dyrektorów. Nie ma problemu, żeby zadzwonić, żeby coś skonsultować. Jest przyjazna atmosfera. Ma pan rację, wszyscy jedziemy na wspólnym wózku, gdy nie będę miał klientów, oni nie będą mieli sprzedaży części. Uważam, że dla Inter Carsu jako firma jestem tak ważny, jak dla mnie mechanik. Bez mechaników nie byłoby mojej firmy.
JD: – Dziękuję za rozmowę.
T&M nr 7/8-2025
Tekst: Jacek Dobkowski

















