O krok od współpracy
Chociaż nie doszło do współpracy Zakładów Przemysłu Ciągnikowego Ursus z Zetorem i ZTS Martin, ostatecznie warszawska fabryka przygotowała produkcję ciągników ciężkich nowej generacji.
Transformacja ustrojowa doprowadziła kraje byłego RWPG na skraj chaosu gospodarczego. Słowacja zanotowała 14-procentowy spadek PKB w 1991 roku, na czym ucierpiał przemysł, w tym fabryki ciągników rolniczych. Producent ciężkich ciągników ZTS nie poddawał się jednak i walczył o obecność na zachodnich rynkach. Sprzedawał na nich traktory, korzystając z sieci Zetora. Ta czeska marka zdobyła 3,1 proc. niemieckiego rynku w 1993 roku (zajmując dziewiąte miejsce w rankingach rejestracji), choć nie wiemy na ile w tym sukcesie dopomógł ZTS. Dopiero w 1995 roku ZTS wystąpił w statystykach samodzielnie z rejestracją 180 ciągników, co odpowiadało 0,7 proc. rynku.
Zetor oferowany był także w Szwajcarii (sprzedawał rocznie blisko 20 sztuk ciągników, co odpowiadało 1 proc. rynku i szesnastemu miejscu w rankingach) oraz w Austrii. W 1993 roku umieścił na tamtejszym rynku 220 ciągników (3 proc. rynku), ale dwa lata później tylko 85 szt., zajmując tym samym 1,3 proc. rynku.
Spadki sprzedaży wynikały z malejącej atrakcyjności produktu, co ZTS starał się nadrobić. Już na Międzynarodowych Targach Brno 1992 wystawił ciągniki ciężkie i – jak zwrócił uwagę w relacji opublikowanej w miesięczniku „Przegląd Techniki Rolniczej i Leśnej” były dyrektor Zakładu Doświadczalnego Ciągników Rolniczych Ursus Janusz Zieliński (w momencie publikacji artykułu szef techniczny Agromy) – pokazał prototypy ciągników UR IV, czyli Nowej Generacji Ciągników Ciężkich.
Oznaczone ZTS 18345 otrzymały skrzynie biegów z synchronizacją wszystkich 14 lub 16 przełożeń oraz (na żądanie) z rewersem i wzmacniaczem momentu. Ciągniki osiągały prędkość do 40 km/h, co oznaczało, że musiały być wyposażone w mokre hamulce tarczowe na obu osiach. Prototypy wyróżniała stylistyka podobna do opracowanej przez Rutkowskich na zlecenie Ursusa.
Do uruchomienia produkcji jednak nie doszło, ponieważ sprywatyzowany zakład nie miał funduszy na zakup oprzyrządowania dla nowych zespołów. Handlowcy ZTS (i Zetora) musieli nadal oferować stare modele.
Nowe oczekiwania rynku
Tymczasem wymagania użytkowników zmieniały się, poszukiwane stały się ciągniki ze skrzyniami biegów z przełożeniami przełączanymi pod obciążeniem oraz z rewersem. Przykładem udanej konstrukcji mogła być cała rodzina przekładni T 7000 opracowana przez ZF i wdrożona do produkcji w 1993/4 roku.
W odmianie T 7300 otrzymała 4-stopniowy wzmacniacz momentu, dzięki czemu podczas orki w zakresie prędkości od 4,8 do 8,3 km/h kierowca dobierał odpowiedni bieg, a zmiana odbywała się bezstopniowo. W przypadku pracy szosowej taka funkcjonalność była zapewniona w zakresie prędkości od 22 do 40 km/h.
Rewers pozwalał na zmianę kierunku jazdy, co było potrzebne przy pracy z ładowaczem, z zachowaniem tego samego zakresu pracy skrzyni biegów przy jeździe w przód i w tył. Przekładnia T 7300 miała 44 przełożenia w obu kierunkach jazdy, a wałki skrzyni biegów łożyskowane były łożyskami stożkowymi, przenoszącymi siły osiowe, co zapewniało trwałość konstrukcji.
Sterowanie odbywało się przy pomocy elektronicznie kontrolowanej hydrauliki. Sprzęgło stosowane było jedynie do wybrania biegu w podstawowej, 6-stopniowej przekładni, zaś pozostałe funkcje sterowane były dwoma dźwigniami: jedna do wyboru biegu w skrzyni głównej (wykorzystywana podczas jazdy szosowej z ciężkimi przyczepami), druga do wyboru przełożenia wzmacniacza oraz kierunku jazdy rewersu (przy pracy w polu i z ładowaczem). Zatem niezależenie od miejsca pracy, ciągnik sterowany był jedną dźwignią.
Maszyny pozbawione takiej funkcjonalności stawały się nieatrakcyjne. W zestawieniu z 1994 roku niemieckiego miesięcznika branżowego „dlz”, klienci dali Zetorowi mniej punktów za komfort i zaopatrzenie w części zamienne niż sześć lat wcześniej, a zakupy tłumaczyli atrakcyjną ceną (93 proc. wskazań, gdy w 1988 roku 80 proc.). Spadła także ocena jakości obsługi serwisowej. W przeglądzie marek dostępnych na niemieckim rynku, periodyk całkowicie pominął Ursusa.
W listopadzie 1993 roku menadżer produktu w ZPC Ursus Jerzy Wyglądała przekonywał, że należy wdrożyć do produkcji ciągniki 6612 i 6614 z 4-cylindrowymi silnikami licencyjnymi o mocy 90 KM. Tłumaczył, że ruch ten pozwoli zmniejszyć koszty stałe produkcji i wyeliminować import 4-cylindrowych silników Martin o mocach 80 i 96 KM, stosowanych w modelach 912/914 oraz kolejnych generacjach: 932/934, 1012/1014 i 1132 i 1134. Wyglądała wskazywał, że koszty importu rosły z powodu m.in. dewaluacji złotówki (kilka tygodni wcześniej jej notowania zmalały o 8 proc.).
Na dodatek ciągniki 932/934 zunifikowane z modelami 6-cylindrowymi o mocach 120 KM i 155 KM były bardzo ciężkie. Wyglądała wyliczał, że Ursus 912 był o 800-900 kg cięższy od maszyn Same, Fiat i Massey Ferguson tej samej mocy. Był także cięższy o 400 kg od omawianego 6612 oraz o 200 kg od MTZ 800 Białoruś. W kosztach produkcji udział materiału dochodził do 80 proc. więc ciężkie, materiałochłonne konstrukcje nie miały szans na rynku.
Wyglądała przewidywał, że Ursusy 6612 i 6614 będą miały podobną siłę uciągu do modeli 912-1014 poprzez zastosowanie podnośnika hydraulicznego o dobrej regulacji i niskoprofilowych opon. Nie będą przy tym niszczyły gleby w takim stopniu jak ciężkie ciągniki. Standardowym tylnym ogumieniem powinny być opony 16,9-38 lub 18,4-34.
Konstruktor zaznaczał, że udźwig podnośnika hydraulicznego w Ursusie 6612 wynoszący 2.600 kg jest nie do przyjęcia i musi zostać zwiększony do co najmniej 4.000 kg. Ciągniki 912-1014 miały 4.125 kg. Sterowanie podnośnikiem musi przebiegać wg standardu MF, a Ursus używa starego (licencyjnego), przez co użytkownicy mylą się.
Zetor i ZTS pukają do bram Ursusa
Do produkcji ciężkich modeli koniecznie powrócić chciał Zetor. Były one dla brneńskiej marki oknem na świat, jednak do tego przedsięwzięcia Zetor potrzebował partnera i wybór padł na Ursusa.
Na prośbę strony czeskiej odbyło się 19 i 20 października 1994 roku spotkanie dyrekcji OBR Zetor (dyrektor ośrodka inż. I. Kubicek, dyrektor ds. rozwoju inż. B. Fajman i pracownik rozwoju inż. R. Foral) z przedstawicielami ZPC Ursus. Celem było nawiązanie współpracy przez oba zakłady i wspólna produkcja ciągników ciężkich.
W najbliższych trzech latach Czesi planowali uruchomić produkcję modelu 120-konnego, do 2000 roku rozpocząć produkcję modelu o mocy 150-160 KM, a w dalszej perspektywie o mocy 180-185 KM. Przewidywali wykorzystanie silników Martin Diesel (przygotowanych dla rodziny M87U) lub własnej konstrukcji, jako rozszerzenie diesli dla UR III, ewentualnie Perkinsów serii 1000, skrzyń biegów z firmy Manet z Poważskiej Bystrzycy (ewentualnie z ZTS Martin, ponieważ koncepcja wykorzystania ZF T 7200 upadała z powodu zaporowej ceny 20 tys. marek) i tylnych mostów z Ursusa po ich zmodernizowaniu. Chęć współpracy warunkowali atrakcyjną ceną i modernizacją wyrobów.
Przedstawiciele Zetora szacowali roczne zapotrzebowanie na 120-konne ciągniki na 1.200-1.500 sztuk, w tym na rynek krajowy 500. Przewidywali, że eksport w ramach współpracy z John Deere wyniesie 200-300 sztuk.
Zetor nie chciał wchodzić w maszyny o mocy ponad 200 KM z uwagi na wysokie wymagania dotyczące komfortu i wyposażenia, niemożliwe do spełnienia przy małej skali produkcji.
Silniki musiały uzyskać certyfikaty ekologiczne, przekładnia powinna mieć 16/8 biegów z co najmniej 2-stopniowym wzmacniaczem momentu. Sterowanie powinno znajdować się po prawej stronie, na żądanie model powinien być wyposażony w biegi pełzające i rewers. Poważska Bystrzyca była gotowa podjąć się modernizacji przekładni mając gwarancję większego zbytu.
Specjaliści Zetora przewidywali hydrauliczny podnośnik z elektronicznym sterowaniem jako wyposażeniem standardowym. Zakładali, że tylny most będzie wyposażony w mokre hamulce tarczowe, a nienapędzana oś przednia otrzyma hamulce bębnowe dla spełnienia homologacji ciągników jadących do 40 km/h. Hamulec przedniej osi napędzanej miał znajdować się na wale napędowym.
Konstruktorzy Zetora przewidywali stosowanie kabin własnych (UR III) lub Ursusa M87U i produkcję oblachowania przez każdą ze stron we własnym zakresie.
Wyglądała podkreślał, że większość założeń Zetora pokrywała się z wnioskami specjalistów Ursusa dotyczącymi modernizacji ciągników ciężkich ujętych w opracowaniu z 6 czerwca 1994 roku.
W tym czasie Zetor należał w 75 proc. do Funduszu Prywatyzacyjnego, należącego do Banku Konsolidującego, pozostałe akcje były własnością inwestorów prywatnych. Dyrektorem generalnym był p. Polacek. Zetor zatrudniał 5-6 tys. osób, w 1993 roku wyprodukował 6 tys. ciągników, w 1994 roku planował 14 tys.
W połowie 1993 roku Zakłady Przemysłu Ciągnikowego Ursus zatrudniały ponad 13 tys. osób przy produkcji 11 tys. ciągników, jednak długi sięgające 5,9 bln zł pod koniec 1993 roku uniemożliwiały jakiekolwiek większe inwestycje i Czesi stracili nadzieję na współpracę.
Miesiąc później delegacja ZTS Martin odwiedziła ZPC Ursus także proponując kooperację. Słowacy oczekiwali dostaw zmodernizowanego tylnego mostu z mokrymi hamulcami i kabin, jednak również oni odeszli z kwitkiem.
Jeden z pracowników zarządu Ursusa, Michał Kossowski, zaproponował, aby Zakład Ciągników Ciężkich oddzielić od ZPC Ursus i oddłużyć, tworząc Fabrykę Ciągników Ciężkich. Pomysł polegał na samodzielnym funkcjonowaniu, przy współpracy ze słowackim Martinem i Magnetem Povażska Bystrzyca. FCC produkowałaby jak dotychczas tylne mosty, a produkcję przekładni głównych i obudów przednich osi napędowych należałoby przenieść ze Słowacji do Polski.
Pomysłodawcy zamierzali pozyskać fundusze od dilerów, którzy staliby się udziałowcami fabryki. Jednak zakładowa Solidarność obliczyła, że zakład poniesie straty po wyprowadzeniu produkcji ciężkich ciągników i storpedowała usamodzielnienie ZCC.
Samodzielna droga
Państwowych zakładów zadłużonych w stopniu podobnym do ZPC Ursus było tak dużo, że rząd postanowił ratować je, bojąc się rosnącej fali bezrobocia i niezadowolenia społecznego. - Z polecenia premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego i wicepremiera Balcerowicza, zająłem się przygotowaniem i wdrożeniem programu rozwiązania problemu zadłużenia przedsiębiorstw i złych długów w bankach. Banki zostały wsparte przez Skarb Państwa. Jednocześnie ustawa o restrukturyzacji finansowej przedsiębiorstw i banków z 1993 roku zobowiązała banki do szybkiej restrukturyzacji portfela niespłacanych kredytów i wprowadziła możliwość bardzo głębokiego oddłużenia przedsiębiorstw posiadających wiarygodne plany biznesowe. Dzięki temu programowi około 300 dużych przedsiębiorstw zostało uratowanych od bankructwa i uzyskało szanse rozwoju - wspominał w rozmowie z Elizą Olczyk na łamach dodatku do Rzeczpospolitej Plus Minus wiceminister finansów za Leszka Balcerowicza Stefan Kawalec.
W I kwartale 1994 roku ZPC Ursus zawarł układ sądowy z wierzycielami, którym zostały objęte długi o wartości 2,07 bln zł (207 mln zł po denominacji, która miała miejsce w styczniu 1995 roku). Poza układem znalazła się jednak znaczna część zadłużenia (2,5 bln zł) stanowiąca zobowiązania wobec budżetu, banków i ZUS. Układ sądowy w związku ze sprzeciwem dwóch wierzycieli uprawomocnił się 17 lutego 1995 roku.
W lipcu 1995 roku ZPC Ursus otrzymały od ARP pożyczkę 14,6 mln zł (w „starych” złotych było to 146 mld), a od lutego do kwietnia 1996 roku zakład otrzymał z Banku Polska Kasa Opieki trzy kredyty, po 5,9 mln dol. każdy.
Jednocześnie od końca stycznia 1996 roku ARP rozpoczęła bankowe postępowanie ugodowe w stosunku do ZPC Ursus. Ugoda bankowa została zawarta 11 lipca 1996 roku i objęła 697,5 mln zł wierzytelności.
Pozyskane fundusze pozwoliły na przygotowanie nowych modeli, w tym ciągników ciężkich. O modernizację upominał się Wyglądała. Przekonywał, że modernizacja jest konieczna i Ursus musi dokonać jej samodzielnie, ponieważ znalezienie partnera zagranicznego może potrwać dosyć długo.
Proponował wprowadzenie do ciągników 1032 i 1034 licencyjnego, 4-cylindrowego Perkinsa 4390 T o mocy 90 KM, co da ciągniki 1042 i 1044. Przewidywał zastosowanie Perkinsów serii 1000 do cięższych modeli, aby dać początek nowej serii: zamiast 1234 powstałby 1244 ze 120-konnym Perkinsem 1006.6, natomiast Ursusa 1634 zastąpiłby 1644 z Perkinsem 1006.6 T o mocy 155 KM.
We wszystkich typach powinna być stosowana taka sama skrzynia biegów 16/8 umożliwiająca osiągnięcie 35 km/h, ale wzmocniona w dwóch węzłach przez producenta słowackiego.
Taka skrzynia powinna być wyposażona w elektroniczny włącznik, załączający przedni napęd przy naciśnięciu pedału hamulca. Wyglądała przypominał, że jest to rozwiązanie tańsze niż sprowadzanie ze Słowacji przedniego mostu z hamulcami.
Konstruktorzy przypominali, że praktycznie gotowa dokumentacja techniczna czekała na wdrożenie od końca lat osiemdziesiątych. Nowością zainteresowani byli także handlowcy i tak narodził się Ursus 1734.
Podziękowania dla: Kazimierza Dei, Macieja Fabijańskiego, Stanisława Kotlarskiego, Romana Padewskiego, Edwarda Pawlikowskiego, Jerzego Wyglądały oraz Domu Kultury Portiernia w Ursusie, który kultywuje historię producenta ciągników.
T&M nr 7-8/2025
Tekst: Robert Przybylski

















