loga na www miedzy banery

Interhandler kwiecień

loga na www miedzy banery

BANER Prometeon

loga na www miedzy banery

Prido

loga na www miedzy banery

BP kwiecień

loga na www miedzy banery

Banner Branzowy TGX PROMO 2025 M 01 FINAL 1170 x 150

Do Tczewa przyszło „nowe”

Fabryka Przekładni Samochodowych Polmo w Tczewie ledwo przetrwała zmiany ustrojowe, które przyniosły drastyczny spadek popytu, a zarazem szalony wzrost kosztów kredytów.

U schyłku lat 80. fabryki Jelcz, Star i Autosan planowały wprowadzenie do produkcji samochodów nowej generacji. Do tych pojazdów Fabryka Przekładni Samochodowych w Tczewie opracowała wielostopniowe skrzynie biegów. Dyrektor naczelny FPS Józef Łodej wspominał, że zlecił „opracowanie założeń techniczno-ekonomicznych kompleksowego rozwoju zakładu, do 1995 roku”. Realizacja tego przedsięwzięcia wymagała znacznych nakładów inwestycyjnych, których Fabryka nie była w stanie ponieść z uwagi na stosunkowo małe środki własnego funduszu. W tej sytuacji była konieczność znacznego współudziału producentów samochodów ciężarowych i autobusów w ponoszeniu kosztów inwestycji.

Również z powyższych względów Fabryka przystąpiła do współuczestnictwa w zamówieniach rządowych na uruchomienie produkcji nowych samochodów.

Pod koniec lat osiemdziesiątych przygotowano kompletny plan wdrożenia nowych wyrobów, łącznie z zakupem niezbędnych nowych maszyn i urządzeń, a także zabezpieczenia materiałowo-kooperacyjnego, skoordynowany z potrzebami naszych głównych odbiorców. Wielomiliardowe środki inwestycyjne na ten cel były zagwarantowane odpowiednimi uzgodnieniami. Ale przyszło „nowe” i cały ten wysiłek został zaprzepaszczony” uważał Łodej.

 

W drodze do „nowego”

Nadejście „nowego” było spowodowane chronicznym kryzysem gospodarczym. Nie pomógł nawet „Rządowy program przezwyciężania kryzysu oraz stabilizowania gospodarki kraju”, opracowany ostatecznie 30 czerwca 1981 roku w Komisji Planowania przy dominującym wpływie społecznych ekspertów i przyjęty na IX Nadzwyczajnym Zjeździe PZPR oraz przez Sejm uchwałą z 31 lipca 1981 roku.

Jak porównywał w miesięczniku „Zarządzanie” z kwietnia 1989 roku Stanisław Albinowski, członek zespołu, który przygotował wspominany powyżej raport, nawet w 1988 roku żaden z założonych celów (za wyjątkiem produkcji roślinnej) nie został osiągnięty, a w porównaniu z ostatnim rokiem przed kryzysem (1978), wszystkie wskaźniki były w 1988 roku niższe od kilku do kilkunastu punktów procentowych.

„Nowe” rodziło się po części w FPS Polmo Tczew. Marek H. Kotlarz wspominał w Salon24.pl, że grupa późniejszych wpływowych polityków, zaczynała współpracę w 1982 roku w studenckiej spółdzielni „Techno-Service”, przy czyszczeniu świetlików w zakładach „Polmo” w Tczewie. „Świetlik jest fabryczną konstrukcją dachową, która umożliwia przedostawanie się do hali dodatkowego dziennego światła. W Tczewie należało je myć nie od zewnątrz, ale, co było szczególnie trudne, od wewnątrz, nie korzystając przy tym z żadnych rusztowań, a jedynie balansując kilkadziesiąt metrów nad betonową posadzką. To był prawdziwy bojowy chrzest brygady, z której później wyłonił się skład założycielski spółdzielni” opisywał Kotlarz.

hist1Tłumaczył dalej, że „Po ukończeniu studiów korzystanie z pośrednictwa Techno-Service'u stało się niemożliwe, zaczęliśmy więc zastanawiać się, co dalej? I wtedy właśnie po raz pierwszy padł pomysł założenia własnego przedsiębiorstwa. Komunistyczne państwo chaotycznie poszukiwało możliwości przezwyciężenia kryzysu gospodarczego i jednym z pomysłów było nowa ustawa o spółdzielczości pracy umożliwiająca założenie spółdzielni dziesięciu osobom. Idea narodziła się zapewne w toku dyskusji prowadzonych między Romanem Rojkiem i Maciejem Płażyńskim, chociaż trudno jest dociec, kto był autorem tego pomysłu, któremu, nie bez wahania, przyklasnęliśmy. Nie było w tym nic z wielkich planów, mieliśmy po prostu kontynuować to, co robiliśmy wcześniej, ale już u siebie. I tak, w połowie czerwca 1983 roku spotkało się w Gdańsku pod barem rybnym „Krewetka” jedenaście osób, by udać się do budynku Wojewódzkiego Związku Spółdzielni Pracy, mieszczącego się w miejscu, gdzie wznosi się teraz multikino o tej samej nazwie, i odbyć założycielskie walne zgromadzenie. Liczyliśmy na to, że przez kilka lat będziemy pracować fizycznie i z tego żyć.”

Dla fabryki, zaletą korzystania z usług spółdzielni (nazwanej „Świetlik”) było prowadzenie prac remontowo-budowlanych w warunkach utrudnionego dostępu i bez przerywania produkcji w zakładzie.

Kotlarz przyznawał, że „W całej historii spółdzielni nie było chyba momentu, gdy któryś z pracowników nie przebywał w areszcie czy więzieniu. Podczas każdej wypłaty zbierano pieniądze na pomoc dla nich i ich rodzin.”

Dodawał, że w 1988 roku „pracownicy spółdzielni włączyli się w akcję wspomagania kolejnej fali najpierw majowych, potem sierpniowych strajków w stoczniach Trójmiasta, między innymi poprzez redagowanie, drukowanie i rozpowszechnianie strajkowego biuletynu „Rozwaga i Solidarność” (redakcją kierował Donald Tusk), ale też poprzez uczestnictwo organizacyjne (m.in. Lech Kosiak i Janusz Błaszkiewicz) oraz różnego rodzaju wsparcie z zewnątrz.”

Narastało niezadowolenie społeczeństwa z coraz niższego standardu życia i I sekretarz KC PZPR Wojciech Jaruzelski doszedł do wniosku, że trzeba zacząć rozmawiać z opozycją. 14 lipca 1988 spotkał się w Warszawie z Gorbaczowem, który zgodził się na wprowadzenie zmian ustrojowych w Polsce i dodał, że Polska sama musi rozwiązywać swoje problemy gospodarcze i nie może liczyć na pomoc ZSRR.

W tych okolicznościach Jaruzelski wydelegował ministra spraw wewnętrznych gen. Czesława Kiszczaka do pierwszego spotkania z Lechem Wałęsą 31 sierpnia 1988 roku w willi MSW przy ul. Zawrat w Warszawie.

Rozmowy doprowadziły do koncesjonowanych wyborów i powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego. „Gospodarka była kompletnie zrujnowana. Pod względem dochodu narodowego per capita znajdowaliśmy się na 31 miejscu. Inflacja szalała; pod tym względem wyprzedzała nas w Europie jedynie Jugosławia. Ogromne było zadłużenie zagraniczne, którego Polska nie była w stanie obsługiwać. Zrujnowany był także rynek wewnętrzny” wspominał minister transportu i gospodarki morskiej w rządzie Mazowieckiego, Adam Wielądek.

hist2Podkreślał, że sytuacja zmuszała do pilnych działań. „Liczyła się każda godzina. Należało przygotować budżet na 1990 rok, co wymagało nadania kształtu nowym zasadom funkcjonowania gospodarki, czyli wdrożenia tzw. Planu Balcerowicza. Trzeba było także ułożyć się z wierzycielami zagranicznymi. Stąd intensywne negocjacje z Klubem Paryskim. W takich warunkach rząd przystąpił do reformowania gospodarki i kształtowania nowego modelu społeczno-politycznego, do wyznaczania celów, które jeszcze niedawno wybiegały poza kres wyobraźni” opisywał Wielądek.

Tej nie zabrakło zagranicznym działaczom. „Pewnym wsparciem intelektualnym była Fundacja Batorego, której powstanie sfinansował George Soros i konsultanci zagraniczni, wśród których najbardziej znanym był ekonomista amerykański Jeffrey Sachs (jego pobyt był sfinansowany także przez Sorosa)” przypominał Wielądek.

 

Pułapka zadłużenia

Zmiany nie podobały się niektórym funkcjonariuszom resortów siłowych. „Chcemy jednoznacznie poinformować iż Generał J. Andrzejewski i niektórzy przedstawiciele kierownictwa w dalszym ciągu artykułują poglądy, które wprost atakują obecny rząd Tadeusza Mazowieckiego i nie mają nic wspólnego z aktualną i przez większość społeczeństwa akceptowaną sytuacją społeczno-polityczną w Kraju. Poglądy te są wyrażane w trakcie narad służbowych, na zebraniach partyjnych w Podstawowych i Zakładowych Organizacjach. Wytworzyła się sytuacja, że wielu funkcjonariuszy odchodzi ze służby, a ci którzy pracują, zastanawiają się, kto faktycznie w Gdańsku, Polsce sprawuje władzę” – pytali 5 grudnia 1989 roku w piśmie do Kiszczaka członkowie Wojewódzkiego Komitetu Założycielskiego Niezależnego Związku Zawodowego MO w Gdańsku.

Opór i niechęć nie zdały się na wiele. Minister finansów Leszek Balcerowicz przedstawił 6 października 1989 roku plan reform gospodarczych. Balcerowicz zakładał, że dywidenda od majątku trwałego wyniesie 40 proc., a podatek dochodowy 40 proc. Ówczesne przedsiębiorstwa musiały kredytować swoją działalność w 70 proc., więc wszystkie były zadłużone w bankach.

Na podstawie danych z Ministerstwa Finansów Ryszard Ślązak wyliczył, że średnioroczna stopa oprocentowania kredytu wzrosła z 18 proc. rocznie w 1988 roku do rekordowych 212 proc. w 1990 roku. Inflacja w 1988 roku z poziomu 60,2 proc. wystrzeliła do 585,8 proc. w 1990 roku.
– W 1989 budowałem dom i gdy 1 stycznia 1990 roku oprocentowanie kredytu skoczyło z 3 do 45 proc. ludzie, którzy nie spłacili go wcześniej, potracili domy. Kuzyn znajomego wybudował gospodarstwo 50 ha i stracił je, bo nie był w stanie spłacać odsetek. Popełnił samobójstwo – przywoływał dramaty Ryszard Bartnik, ówczesny technolog FPS Polmo Tczew.

Potężne odsetki pozbawiły płynności społeczeństwo oraz podmioty prawne.
Raport Polskiego Lobby Przemysłowego „Straty w potencjale polskiego przemysłu i jego ułomna transformacja po 1989 roku. Wizja nowoczesnej reindustrializacji Polski” przypominał, że „bardzo wysokie stopy dotyczyły wszystkich czynnych kredytów, zatem minister finansów Balcerowicz złamał warunki umów kredytowych. Jednocześnie rząd nie dał możliwości wycofania się przedsiębiorstw z już zawartych umów.”

Autorzy raportu podkreślali, że „Sztucznie zawyżone zobowiązania i wynikające z nich odsetki często przekraczały o 60 proc. ogólnego stanu zadłużenia przedsiębiorstw. Miało to bezpośredni wpływ na wycenę prywatyzowanych firm” wskazywało Polskie Lobby Przemysłowe.

Na ciemną stronę programu Balcerowicza wskazywał w rozmowie z Elizą Olczyk Dariusz Grabowski, były doradca ekonomiczny premiera Jana Olszewskiego. „Leszek Balcerowicz zdecydował o likwidacji departamentu przestępczości gospodarczej w MSW. To przyspieszyło rozrost podziemia gospodarczego, złodziejską prywatyzację, gdy często za przygotowanie opracowania prywatyzacyjnego płacono więcej niż za samo przedsiębiorstwo. To pan Balcerowicz blokował cenę węgla, wprowadził stopę procentową kredytu powyżej 100 proc. co oznaczało, że nikt nie był w stanie kredytu spłacić. Byłem wówczas przedsiębiorcą i odczułem te pomysły na własnej skórze. Eksport stał się nieopłacalny. Opłacał się tylko import i przemyt” uważał Grabowski.

Podkreślał, że wprowadzona przez Balcerowicza stała cena dolara doprowadziła do wytransferowania z Polski ogromnych sum przez spekulantów walutowych. „Dla polskiego przedsiębiorcy – gdy z powodu inflacji koszty rosły niemal z godziny na godzinę – produkcja przestawała się opłacać.”

Wraz z drakońskimi odsetkami zniknęła gotówka, a z nią popyt, po czym gwałtownie zmalała produkcja. Tadeusz Syryjczyk w rozmowie z Krzysztofem Adamem Kowalczykiem przypominał w dzienniku Rzeczpospolita, że „Płace były „uspokajane” popiwkiem i to brutalnie. Popiwek (podatek od ponadnormatywnych wynagrodzeń – red.) wszedł w życie jeszcze za PRL-u, a 1 stycznia 1990 r. został zaostrzony. To był szok, bo w PRL wszystko działało na zasadzie politycznej i firmy bardziej wpływowe mogły dostawać różne odroczenia podatkowe, system budżetowy był bardzo miękki. Część firm państwowych nawet ZUS-u za pracowników nie płaciła...”

Grabowski stwierdzał, że uwolnienie cen i jednoczesne zablokowanie płac (popiwek) były przykładem rynkowego absurdu. Produkcja przemysłowa zanotowała 20 proc. spadku. „Wszyscy spodziewali się mniejszego. Wcześniej nikt nie wiedział jak dalece była zniekształcona gospodarka PRL i ile się produkuje rzeczy, których nikt nie kupi po urealnieniu kosztów produkcji, stworzeniu możliwości wyboru i kierowania się jakością. I jak mało było rzeczy naprawdę potrzebnych” tłumaczył Syryjczyk.

Dodawał, że „Ministerstwo Przemysłu było organem założycielskim dla 1.200 przedsiębiorstw państwowych, z wyjątkiem przekazanych wojewodom. Ale ta władza była pozorna, bo w nich (poza nielicznymi) to załogi powoływały rady pracownicze, a te dyrektorów i ustalały główne kierunki działania.”

W kwietniu 1990 roku Rada Pracownicza FPS Polmo ogłosiła konkurs na dyrektora, zarzucając dotychczasowemu kierownictwu bierność w obliczu rosnącego lawinowo zadłużenia. „Reżim styropianowy odwołał mnie po ponad ośmioletnim stażu na tym stanowisku” zauważał Łodej.

Konkurs wygrał dyrektor Państwowego Ośrodka Maszynowego w Żyrzynie, Marek Jurek. „Do tego czasu, przez kilka miesięcy w Fabryce panowała atmosfera pełna obaw i wyczekiwania. Nie przeprowadzono planowanych podwyżek płac dla pracowników i nic nie poczyniono w kierunku realizacji planowanych zadań inwestycyjnych” zaznaczał Łodej.

Syryjczyk wyliczał, że w czasie 16 miesięcy rządu Mazowieckiego zmieniła się połowa dyrektorów. „Przedsiębiorstwa państwowe otrzymały pełną samodzielność. Miały działać na zasadach rynkowych i same się finansować. Znieśliśmy ograniczenia gospodarki planowej – przede wszystkim zasadę, że firmy mogły prowadzić działalność tylko w zakresie narzuconym przez ich statut i jeśli chciały prowadzić inną, nawet bardzo rentowną w danej chwili, musiały się starać się o zgodę. Ministerstwo Przemysłu musiało dostosować prawo przedsiębiorstw państwowych do gospodarki rynkowej. Sektor prywatny zrewolucjonizowała bardzo dobra i potrzebna ustawa Wilczka, która weszła w życie 1 stycznia 1989 r., a więc grubo przed powstaniem rządu Mazowieckiego.”

 

Fabryka pod wodą

Główny odbiorca skrzyń biegów, starachowicka Fabryka Samochodów Ciężarowych zmniejszyła w 1990 roku produkcję o ponad 37 proc. w stosunku do poprzedniego roku, a w 1991 roku o kolejne 62 proc. do zaledwie 2.309 samochodów. W Autosanie i Jelczu sytuacja była niewiele lepsza. Jednocześnie rząd zezwolił na import, obniżył cła i tysiące używanych ciężarówek z Europy Zachodniej wjechało do Polski.

Dyrekcja FPS ratując przedsiębiorstwo przed bankructwem przeprowadziła w liczącej 1.600 osób załodze zwolnienia grupowe, które trwały od jesieni 1990 roku do początku 1991 roku. W 1991 roku Marek Jurek przestał być dyrektorem FPS, zastąpił go Roman Lewalski. Wiosną 1992 roku w wywiadzie dla „Gazety Tczewskiej” przyznawał, że zatrudniająca 920 osób firma jest w głębokim kryzysie. Tłumaczył, że spadło zapotrzebowanie na ciężarówki Stara i Jelcza oraz autobusy Autosana, a potencjał produkcyjny był wykorzystywany w połowie. „Nie sposób wyegzekwować należności za wykonane dostawy, więc FPS nie płaci za materiały, narasta zadłużenie, naliczane są odsetki i sytuacja staje się bez wyjścia” oceniał Lewalski.

Zakład winien był bankom 20 mld zł, dostawcom 60 mld zł (z tego jedna trzecia to odsetki) i wobec budżetu zalegał z zapłatą 20 mld zł, z czego większość stanowiły odsetki. FPS rozpoczęła jako pierwsza w województwie gdańskim postępowanie układowe z wierzycielami.

Średnia płaca brutto w zakładzie wyniosła 2,1-2,2 mln zł, ale w praktyce było to nawet mniej. Druga fala zwolnień grupowych miała miejsce na przełomie 1991/92, gdy zakład zlikwidował odlewnię.

FPS cięła koszty także zmniejszając powierzchnię. „Zakład przekazał szkołę kuratorium, ośrodek wczasowy jest niemal samodzielny finansowo, biurowe powierzchnie dzierżawimy, ale to za mało. Problemem pozostają budynki mieszalne – miasto ich nie chce. Pracownicy nie odchodzą, bo o pracę trudno. Popiwek wymusza utrzymanie dużej liczby nisko opłacanych, a więc niskokwalifikowanych pracowników” opisywał sytuację Lewalski.

Sytuacja stawała się coraz bardziej nerwowa i w lipcu 1992 roku Rada Pracownicza FPS Polmo powierzyła obowiązki dyrektora FPS Ryszardowi Bartnikowi. – Fabrykę kredytował Bank Gdański (poprzednik BiG), który w połowie 1992 roku wypowiedział nam umowę kredytową z żądaniem natychmiastowej spłaty kredytu, bo zadłużenie przekroczyło wartość księgową zakładu – wspominał Bartnik.

Krach przemysłu był wielkim problemem dla miasta. – Na początku lat 90. naszym największym problemem było bezrobocie, ponieważ trzy wiodące zakłady: stacja PKP Zajączkowo Tczewskie, FPS Polmo i Fabryka Gazomierzy redukowały zatrudnienie. Bezrobocie poszło w górę i w pewnym momencie jako powiat tczewski mieliśmy najwyższy wskaźnik bezrobocia w województwie gdańskim, sięgający 34 proc. – podkreślał Zenon Odya, w latach 1991-1994 przewodniczący rady miasta Tczew.

Zaznaczał, że w Tczewie w tamtym czasie była dobra współpraca między radnymi. – Po nocach siedzieliśmy na komisjach i sesjach, żeby rozwiązywać problemy miasta i nie było podchodów, aby wysadzić kogoś ze stołka. Jeden jedyny raz część radnych wnioskowała o odwołanie ówczesnego prezydenta, ale jako przewodniczący załagodziłem te spory i do tego nie doszło – wspominał Odya.

Wspólnym wysiłkiem zakład przetrwał jednak najgorszy okres.

Podziękowania dla: Ryszarda Bartnika, Zenona Odyi, Bogusława Postka

 

T&M nr 2/2025

Tekst: Robert Przybylski