Citroen Berlingo po liftingu
Trzecia generacja Berlingo jest na polskim rynku od prawie siedmiu lat. Po liftingu zyskała m.in. nowe logo marki i zmienioną stylizację przodu.
Nowy znaczek firmowy nawiązuje do pierwszego logo z 1919 r., kiedy Citroen zaczął wytwarzać samochody, a nie tylko koła zębate. Taka teraz moda, aby znaczki marek były prostsze, mniej efektowne. Berlingo po liftingu rozpoznasz również po innej, przedniej części karoserii – element między reflektorami stał się bardzo wąski. Zmiany czekają też w środku, „zegary cyfrowe czarno-białe” to elektroniczny zestaw wskaźników, seryjny, innego nie uświadczysz. Z pewnością nowoczesny, ale… Zestaw powinien być szerszy (miejsce jest), obrotomierz powinien być większy, bo w obecnej, mikroskopijnej postaci nie spełnia swego zadania. Dobrze, że komunikaty wyświetlają się po polsku i że można zmienić informacje podawane po prawej stronie. Do wyboru masz trzy widoki, w jednym z nich pojawia się termometr cieczy chłodzącej, bardziej czytelny niż obrotomierz. Ale gdzie znaleźć przycisk do tych zmian? Ano na lewo od kierownicy, jak już wiesz, gdzie jest, obsługujesz go intuicyjnie. Seryjne wyposażenie to również sześć poduszek, po dwie czołowe, boczne i kurtynowe, jak w porządnym, osobowym aucie. Czujniki cofania dostaniesz w każdym Berlingo, testowy miał jeszcze opcjonalną kamerę. Obraz pojawiający się na centralnym, dotykowym ekranie nie jest rewelacyjnej jakości, ale wystarczy.
Furgon jest dwumiejscowy, opcjonalnie trzymiejscowy. Egzemplarz uwieczniony na zdjęciach mógł zabrać trzy osoby, albo bardzo długie przedmioty (do 3,44 m), dzięki składnemu miejscu z prawej strony szoferki i modułowej przegrodzie, czyli z otwieraną częścią na dole. Standardowo ładownia dłuższej wersji XL mierzy 3,9 kubika. Tylne, dwuskrzydłowe drzwi otwierają się do 180 st. Przejście z 90 st. wymaga pociągnięcia ku sobie żółtego „motylka”. Skrzydła drzwi blokują się również przy powrocie, na 90 st., tym razem opór trzeba po prostu pokonać. Ładowność widniejąca w pełnej nazwie samochodu, 950 g, to zaokrąglenie w górę. Cennik podaje maksymalną wartość 939 kg, też dobrze.
Pod maską pracował 1,5-litrowy turbodiesel o mocy 102 koni, mocniejszy wariant rozwija 130 KM. Ale i taki silnik wystarczy, z pewnością na zwykłych drogach i trasach ekspresowych. Realne spalanie odbiega od obietnic producenta. Citroen wyliczył precyzyjnie na 5,27 l/100 km, w prawdziwym ruchu drogowym zmieścisz się w 6,7-6,8 l. Warto pochwalić precyzyjną pracę dźwigni sześciobiegowej, mechanicznej skrzyni. Także w pełni przewidywalne zachowanie na drodze, mimo belki skrętnej w tylnym zawieszeniu, typowej dla mnóstwa „francuzów”, w tym osobowych.
Gwarancja 2 lata, na powłokę lakierniczą 2 lata, na perforację 5 lat. Przebieg pozostały do przeglądu sprawdzisz na centralnym ekranie: samochodzik, Szybki dostęp, Diagnostyka, w testowym aucie było ponad 30.000 km.
Citroen Berlingo Van XL 950 kg 1.5 BlueHDi 100, czterodrzwiowy (w opcji pięciodrzwiowy), dwumiejscowy (w opcji trzymiejscowy) furgon, długość 4751 mm, szerokość 1848 mm, wysokość 1820 mm, ładownia 3,9 m sześc. (opcjonalnie 4,4 m sześc.), napęd na przód, czterocylindrowy, rzędowy turbodiesel, 1499 ccm, 102 KM przy 3750 obr./min, maksymalnie 166 km/h, od 0 do 100 km/h brak danych, średnie spalanie 5,27 l/100 km, cena 106.740 zł netto (131.290 zł brutto).
Tekst i fot. Jacek Dobkowski